Copyright © 2019 jamlew1 & Pleszewskie Towarzystwo Kulturalne. All rights reserved.

 

Home Trzy spotkania Przed burzą Grabież  Perła Wielkopolski Wędrówka Skrytka w Fischhornie
Dama na aukcji... Prof. Lorentz jedzie do Moskwy Muzeum (częściowo) utracone, cz. 1 Muzeum (częściowo) utracone, cz. 2 Zakończenie

 

 

PLESZEWSKIE TOWARZYSTWO KULTURALNE

ul. POZNAŃSKA 34

63-300 Pleszew

 

 

Zagrabione – utracone (malarstwo – wybór)

 


 

François Clouet, Portret księżniczki Ludwiki Lotaryńskiej

Olej/deska; 31x24 cm

Obraz pochodzi ze zbiorów Ordynacji Czartoryskich w Gołuchowie. W 1939 portret został przewieziony do Warszawy, był przechowywany w apartamentach księżnej Marii Ludwiki Czartoryskiej przy ul. Kredytowej. W grudniu 1941 zabrany przez A. Schellenberga wraz z innymi dziełami sztuki z 18-tu skrzyń ukrytych w schowku pod bramą domu. Złożony w pomieszczeniach Muzeum Narodowego w Warszawie został wywieziony 9 października 1944 przez Moritza Arnhardta, SS-obersturmführera.

Na odwrocie m.in. pieczęć z napisem „Fürstlich Czartoryskisches Maiorat Gołuchów”.

Numer w bazie strat wojennych: 6377

  

Portret Renaty, księżnej Ferrary, córki króla francuskiego Ludwika XII

krąg François Clouet

Olej/deska dębowa; 34,5x25,5 cm

Obraz pochodzi ze zbiorów Ordynacji Czartoryskich w Gołuchowie. Zdobił wnętrze renesansowej sypialni zamku gołuchowskiego. Na odwrocie obrazu znajdowały się niemieckie stemple ordynacji gołuchowskiej oraz nalepka z nadrukiem „N.41”.

Numer w bazie strat wojennych: 6378

 

Portret Katarzyny Medycejskiej

Podwójna atrybucja: krąg François Clouet lub Corneille de Lyon

Olej/deska; 22x18 cm

Obraz pochodzi ze zbiorów Ordynacji Czartoryskich w Gołuchowie. Zdobił wnętrze renesansowej sypialni w zamku gołuchowskim. Na odwrocie dwie niemieckie pieczęcie posiadłości gołuchowskiej oraz etykietki z napisem „42” i „N. 4”.

Numer w bazie strat wojennych: 6379

 [Oprac. Marianna Otmianowska]

 [http://dzielautracone.gov.pl/obiekt-miesiaca/140-portret-mlodzienca-z-krolewskiej-rodziny]

   

Źródło: http://muzeumutracone.pl

 


Rozdział X


Gołuchów – muzeum (częściowo) utracone, cz. 2

Nim wejdziemy na I piętro, by porównać stan bieżący drugiej sypialni (królewskiej), salonu i jadalni ze stanem przedwojennym tychże pomieszczeń, spójrzmy raz jeszcze na powojenną historię gołuchowskiego zamku. Początkowo planowano urządzić w zamku dom wypoczynkowy dla urzędników, pomysł ten jednak na szczęście porzucono, doceniając wartość obiektu oraz widząc potencjalne możliwości odtworzenia dawnego muzeum. W 1951 r. zamek w Gołuchowie stał się on częścią Muzeum Narodowego w Poznaniu. W 1962 r. udostępniono go zwiedzającym, tworząc pierwszą wystawę, która z oczywistych powodów (o czym była  mowa wcześniej) nie mogła nawiązywać do ekspozycji Działyńskich. Z upływem lat muzeum bogaciło się, odzyskało część oryginalnych zbiorów, choć nadal dalekie było od stanu sprzed 1939 r. Dla gołuchowskich muzealników stawało się jasnym, iż wiele cennych dzieł sztuki i wartościowych artefaktów nigdy już nie powróci na swe miejsce, chociaż znajdują się one w Polsce i nic nie stoi na przeszkodzie, by dokonał się w ich przypadku proces restytucji.

W 1973 r. zamek w Gołuchowie staje się wielkim placem budowy, gdyż właśnie w tym roku rozpoczyna się – zakrojony na szeroką skalę – remont. Obejmuje on nie tylko naprawę konstrukcji dachowej (więźby dachowej i stropów), ale także jego wnętrz: stolarki okiennej i drzwiowej, podłóg itp. Po czterech latach gołuchowskie muzeum wznawia swą działalność, prezentując nową ekspozycję autorstwa kustosza Zygmunta Dolczewskiego, który starał się nawiązać do historii zamku, jego wyglądu z czasów Izabeli i Jana Działyńskich. „W roku 1979 opiekę merytoryczną nad ekspozycją – pisze Danuta Marek – powierzono prof. Teresie Jakimowicz, która zadbała o maksymalne wykorzystanie eksponatów pochodzących z dawnych kolekcji gołuchowskich, starała się też przywrócić charakter i atmosferę wnętrz renesansowych.”[D. Marek, op. cit., s. 35]

Przykładem takiego podejścia do aranżacji pomieszczeń zamkowych jest sypialnia królewska, jedna z najważniejszych i najciekawszych sal znajdujących się na I piętrze. W czasach Izabeli Działyńskiej była ona miejscem szczególnym, do którego wstęp mieli nieliczni. Jak się zdaje, od czasu do czasu nocowała tu sama właścicielka Gołuchowa, a później ordynaci gościli w niej najznamienitszych Polaków, z prymasem Sapiehą na czele, gdy ten przyjechał do Gołuchowa, by w 1926 r. udzielić ślubu Elżbiecie – drugiej córce ks. Adama i Marii Ludwiki Czartoryskich. Nazwa zobowiązuje. Rzeczywiście, sala ta wyposażona była niegdyś po królewsku. Oglądając zachowane zdjęcia z epoki oraz analizując przewodnik Pajzderskiego, dostrzegamy wielką staranność w doborze tapiserii, obrazów, mebli oraz innych przedmiotów tutaj zgromadzonych. Już od samego wejścia zwracał uwagę bogato rzeźbiony sufit w stylu renesansowym z wizerunkami królów polskich. Wykonany on został przez XIX-wiecznego artystę francuskiego Charlesa Bouvete’a, który wraz ze stolarzami gołuchowskimi wypełniał płyciny kasetonów na przemian wizerunkami królewskimi oraz herbami Wieniawa i literą Leszczyńskich „L” z koroną królewską. Największą atrakcją tego pokoju było 5 tapiserii flamandzkich z pierwszej połowy XVI w. przedstawiających sceny ze Starego i Nowego Testamentu oraz sceny z życia dworskiego. Wszystkie one wykonane zostały na osnowie wełnianej przy użyciu nici jedwabnych i złotych. Dzisiaj niestety żadna z tych cennych tkanin nie cieszy oczu zwiedzających muzeum. Marzeniem kierownictwa gołuchowskiego zamku jest, by odzyskać z Muzeum Narodowego w Warszawie, choć na kilka lat w formie depozytu, piękny gobelin z 1520 r. przedstawiający króla izraelskiego Dawida oraz jedną z jego żon Betszebe. Zachowała się w Gołuchowie rama wykonana do tej tapiserii, dlatego też czeka ona i czekamy my, by całość mogła być kiedyś zaprezentowana w gołuchowskim zamku.

Tkanina pokazywana obecnie w Sali królewskiej jest znacznie młodsza, XVII-wieczna, i mniej cenna. Wpisuje się ona jednak w przedwojenny charakter i klimat, bo przedstawia scenę mitologiczną, a jak wiemy, tematyka antyczna popularna była nie tylko w okresie renesansu, ale także później, w czasach Działyńskich, czego dowodem są m.in. kolekcje waz greckich czy też zbiór sztuki starożytnej.

Oryginalnymi elementami wyposażenia tejże sali, zachowanymi do dziś, są kominek z kamienia istryjskiego, wykonany w Wenecji w XVI w. oraz renesansowy ołtarzyk złożony z jedenastu scen, przedstawiających życie Marii i Chrystusa. Namalowany on został przez Marcellusa Coffermansa w XVI w. według rycin Martina Schongauera. Nie zachował się natomiast żaden z obrazów zakupionych przez Izabelę dla Sali królewskiej. Nie ma więc tu portretów kobiet związanych z francuskimi władcami (Renaty, córki  króla Ludwika XII, Gabrieli d’Estrees, kochanki króla Henryka IV de Valois), nie ma wreszcie dwóch obrazów Jana Mostaerta przedstawiających – jak przez długi czas sądzono – króla francuskiego Karola VIII i jego żonę Annę Bretońską. Historia tych płócien, opisana wcześniej w naszym tekście, jest przykładem skomplikowanych losów dzieł sztuki zagrabionych w czasie II wojny światowej i trudnych problemów związanych z ich restytucją. W czasie jednej z ostatnich Nocy Muzeów Paulina Vogt-Wawrzyniak starała się zwrócić uwagę widzów na problem dziedzictwa utraconego, omawiając dzieje obrazów Mostaerta. Temu służyło również umieszczenie na ścianach skanów czarno-białych reprodukcji tychże dzieł. Widzowie zatrzymywali się w tych miejscach i pytali, dlaczego zamiast oryginalnych płócien prezentowane są ich reprodukcje, a gdy dowiadywali się, jaka jest tego przyczyna, stwierdzali, iż bardzo niewiele wiedzą na temat strat wojennych w dziedzinie muzealnictwa.  Akcja „Muzeum utracone” uświadomiła im, jak wiele Polakom zagrabiono i jak wiele pracy przed nami, by odzyskać choć cząstkę dawnego bogactwa.

Zwiedzając Salę królewską, warto podkreślić, iż dzisiejszy jej wygląd ilustruje to, o czym pisała poprzednia szefowa gołuchowskiego muzeum Danuta Marek – współczesna ekspozycja jest maksymalnym wykorzystanie eksponatów pochodzących z dawnych kolekcji gołuchowskich i dzieł pozyskanych z innych muzeów (przede wszystkim macierzystego Muzeum Narodowego w Poznaniu), w celu stworzenia atmosfery charakterystycznej dla przedwojennych wnętrz. I choć znawcy bardzo łatwo potrafią wskazać poważne luki w kolekcjach lub też całkowity brak cennych artefaktów, to gołuchowskie muzeum ma swój niepowtarzalny klimat i czar, który doceniają przybywający tu turyści z całego kraju.

Kończymy naszą wycieczkę po zamku i muzeum w Gołuchowie, mając świadomość, iż nie omówiliśmy wszystkich sal i wszystkich strat, jakie poniosła ta placówka w czasie wojny i pierwszych latach powojennych. Z drugiej jednak strony ufamy, że udało nam się opowiedzieć fascynującą historię zamku nad Trzemną, który w ciągu kilku wieków był świadkiem wzlotów i upadków ich właścicieli.

Zajrzyjmy jeszcze do dwóch pomieszczeń – Salonu oraz Sali stołowej. Chodząc z przewodnikiem Nikodema Pajzderskiego, i tu zauważamy duże zmiany. Co prawda nad trojgiem drzwi prowadzących do innych pokoi oraz krużganka znajdują się supraporty autorstwa Charlesa le Bruna, należące do dawnego wystroju gołuchowskiego salonu, zachowały się tutaj także piękne drzwi ozdobione scenami ze Starego Testamentu („Stworzenie Adama”, „Stworzenie Ewy”, „Grzech pierworodny”, „Wypędzenie z raju”), brakuje jednak oryginalnych obrazów ze szkół holenderskiej, francuskiej, włoskiej, hiszpańskiej przede wszystkim z XVII w. O ich nieobecności informują – podobnie jak w Sali królewskiej – czarno-białe skany fotografii zawieszone w tym samych miejscach co w czasach przedwojennych. Współczesna kolekcja malarstwa w tej sali, choć przywieziona do Gołuchowa po roku 1962, jest utrzymana w stylu epoki i wpisuje się w intencje twórczyni muzeum.

W Sali stołowej na wprost wejścia zawieszona jest jedna z kopii słynnego portretu króla Stanisława Poniatowskiego w stroju koronacyjnym pędzla Marcellego Bacciarellego (często wypożyczana do innych muzeów), ale nie ma XVII-wiecznych gobelinów o tematyce mitologicznej (pociętych przez właścicieli na części) należących niegdyś do książąt Sapiehów oraz tapiserii z XVI w. wykonanej we flandryjskim warsztacie także o tematyce antycznej. Jadalnię wzbogacają – nieobecna w czasach przedwojennych w tej sali, bo przechowywana w pokojach prywatnych zamku, wykonana w XIX w. kopia portretów, według miniatur Lucasa Cranacha Starszego, przedstawiających  króla Zygmunta Starego i jego rodzinę – Bonę, Zygmunta Augusta i jego siostry. Z Muzeum Narodowego w Poznaniu przybyły inne wizerunki królewskie – Jagiellonów, Sasów, Habsburgów, tworzące wraz z portretem Stanisława Poniatowskiego galerię władców polskich i europejskich. „Bardzo lubię tę salę – podsumowuje naszą wycieczkę dyrektorka muzeum – gdyż mimo zmian nie straciła ona na wartości i atrakcyjności dla zwiedzających. Często bawię się np. z młodymi widzami w rozpoznawanie twarzy królewskich czy też określanie, która z tych postaci była monarchą.”

 

 

 [Idź wstecz]  [Idź dalej]


   

Pleszewskie Towarzystwo Kulturalne

Copyright © 2012-2019 Pleszewskie Towarzystwo Kulturalne. All rights reserved.

Pomysł i wykonanie Janusz M. Lewandowski